Pojawiła się już odpowiedź Urzędu Wojewódzkiego i wojewody, któremu Hanna Gronkiewicz Waltz zarzuciła zastawienie na nią pułapki.
Pułapka miała polegać na tym, że urzędnik wojewody specjalnie wprowadził w błąd urzędnika z Ratusza w temacie terminu złożenia oświadczenia.
Pułapka miała polegać na tym, że urzędnik wojewody specjalnie wprowadził w błąd urzędnika z Ratusza w temacie terminu złożenia oświadczenia.
Hanna Gronkiewicz-Waltz powiedziała w sobotę w Radiu TOK FM, że pracownik Urzędu Wojewódzkiego wprowadził w błąd jej urzędnika Marcina Bębenka. Bębenek opisuje w notatce, że 21 grudnia udał się do Tajnej Kancelarii Urzędu Wojewódzkiego "w celu rozwiania wątpliwości". Na miejscu - jak napisał - zastał Lichańskiego. - Na moje pytanie, kiedy jest ostateczny termin złożenia oświadczeń pan Lichański spytał mnie, kiedy pani prezydent została zaprzysiężona. Podałem datę 2 grudnia 2006 r., na co Pan Lichański udzielił mi informacji, iż termin ten wypada w pierwszy dzień Nowego Roku (...) ale żeby było bezpiecznie (...), oświadczenia powinny być złożone pomiędzy Świętami Bożego Narodzenia a Nowym Rokiem".Źródło: Iwona Krawczyk, zyt, TVN24, PAP, Wojewoda do Rady Warszawy: wygaście mandat, Rzeczpospolita.pl, link do strony.
Jak stwierdził rzecznik wojewody mazowieckiego, "do zakresu obowiązków służbowych pana Lichańskigo nie należy przyjmowanie oświadczeń majątkowych. Na pewno nie było mowy o terminie składania oświadczenia o prowadzeniu działalności gospodarczej przez małżonka pani Hanny Gronkiewicz-Waltz".
Słowo przeciw słowu.
Nadal nie mamy odpowiedzi na kilka pytań.
Dlaczego tak późno Pani Prezydent i jej urzędnicy zabrali się za oświadczenia (21.12, czwartek przed Świętami)? Dlaczego Pan Bębenek skonsultował sprawę oświadczeń tylko z jednym urzędnikiem (i do tego Urzędu Wojewódzkiego) a nie udał się po poradę do biura prawnego w Ratuszu?
Być może jest tak, że zarówno Pan Bębenek jak i Pani Prezydent żyli w błogiej nieświadomości, co do oświadczenia o działalności gospodarczej męża. O dziwo jednak, żaden z radnych PO nie miał z tym problemów.
Nie byłoby tego problemu, gdyby za tą sprawę zabrano się dużo wcześniej niż przed samymi Świętami. 30 minut krócej na spotkaniu z siatkarzami, jeden wywiad dla prasy mniej i nie byłoby tego całego zamieszania.
1 komentarz:
"Słowo przeciw słowu."
E tam, żadne słowp przeciw słowu. Bufetowa równie dobrze mogłaby mówić, że pytała w warzywniaku i pani z warzywniaka zastawiła na nią pułapkę. Za nieznajomość prawa w ostatecznym rozrachunku odpowiada Bufetowa i tłumaczenie, że pytała się różnych ludzi i źle jej powidzieli to dziecinada. Nikt nie miał obowiązku informowania Bufetowej o terminach.
Prześlij komentarz
Uwaga: Komentarze nie są moderowane (poza wyjątkowymi przypadkami), ale proszę pamiętać, że każdy bierze odpowiedzialność za treść swoich wpisów.