Dzisiejsza Gazeta Stołeczna i artykuł Kto się boi Legii, czyli politycy grają stadionem i jak zawsze przy takich okazjach ITI pokazuje, kto ma w tym mieście więcej do powiedzenia.
Po pierwsze okazuję się, że nikt nie rozpoczął renegocjowania umowy z ITI na wykorzystanie przez miasto zmodernizowanego stadionu. Prawdopodobną renegocjację zapowiadał w TVP Info Wiesław Wilczyński, dyrektor Biura Sportu miesiąc temu.
Oczywiście wbrew słowom wiceszefa ITI nie chodzi tylko o mecze Legii.
W efekcie na wybudowanym za publiczne pieniądze stadionie ITI może sobie co tydzień organizować imprezy typu „mecz TVN kontra TVN24” czy „Taniec z gwiazdami na stadionie”, a miasto może się gdzieś zmieści w harmonogramie z dwoma imprezami na rok. Jak ładnie poprosi, jeszcze rekompensując to obniżką czynszu, czyli faktycznie płacąc za dostęp do swojego stadionu.
Wyjaśnia to ten fragment z artykułu w Rzeczpospolitej:
Na marginesie: Taką umowę podpisywał Kazimierz Marcinkiewicz.
I dalsza część propagandy w teamie PO-ITI:
Partnerstwo publiczno-prywatne gdzie strona publiczna wykłada 400 milionów a strona prywatna 10 milionów? Chyba nie do końca.
Po pierwsze okazuję się, że nikt nie rozpoczął renegocjowania umowy z ITI na wykorzystanie przez miasto zmodernizowanego stadionu. Prawdopodobną renegocjację zapowiadał w TVP Info Wiesław Wilczyński, dyrektor Biura Sportu miesiąc temu.
W ratuszu zaczyna się mówić o renegocjacji umowy. Radni narzekają, że dwie imprezy miejskie na Legii to za mało, a Warszawa nie zagwarantowała sobie prawa do promocji na budowanym za wielkie pieniądze obiekcie.Źródło: Iwona Szpala, Jan Fusiecki, Kto się boi Legii, czyli politycy grają stadionem, Gazeta Stołeczna, link do strony.
Ale rozmów z ITI miasto nie rozpoczęło. - Byłby to jakiś dziwny, sztuczny podział na imprezy miejskie i wiejskie - mówi Paweł Kosmala, wiceszef ITI i szef rady nadzorczej klubu piłkarskiego Legia. - Czy mecz Legii, która jest warszawską ikoną, to nie jest impreza miejska i promocja Warszawy?
Oczywiście wbrew słowom wiceszefa ITI nie chodzi tylko o mecze Legii.
W efekcie na wybudowanym za publiczne pieniądze stadionie ITI może sobie co tydzień organizować imprezy typu „mecz TVN kontra TVN24” czy „Taniec z gwiazdami na stadionie”, a miasto może się gdzieś zmieści w harmonogramie z dwoma imprezami na rok. Jak ładnie poprosi, jeszcze rekompensując to obniżką czynszu, czyli faktycznie płacąc za dostęp do swojego stadionu.
Wyjaśnia to ten fragment z artykułu w Rzeczpospolitej:
Nieoficjalnie pracownicy klubu przyznają, że ITI chce średniego stadionu na wyłączność, aby móc na nim organizować dochodowe imprezy transmitowane przez TVN. Stadion Narodowy byłby na takie cele za wielki i zbyt rozbudowany. Architekci i urbaniści uważają bowiem, że obiekt dla reprezentacji powinien być wielofunkcyjny, by można było na nim organizować także np. zawody lekkoatletyczne, a w przyszłości nawet olimpiadę.Źródło: M Szczepaniuk, Politycy: przenieśmy Legię na Stadion Narodowy, Rzeczpospolita.
Na marginesie: Taką umowę podpisywał Kazimierz Marcinkiewicz.
I dalsza część propagandy w teamie PO-ITI:
- Ten stadion musi powstać, zwłaszcza w kontekście Euro 2012 - mówi Maciej Wyszyński, radny PO z komisji sportu.Źródło: Iwona Szpala, Jan Fusiecki, Kto się boi Legii, czyli politycy grają stadionem, Gazeta Stołeczna, link do strony.
- Mówimy Legia, a w domyśle Warszawa! Zapłaciliśmy za projekt rozbudowy stadionu, ponosimy koszty jego utrzymania, które rocznie sięgają 10 mln zł. To jest prawdziwe partnerstwo publiczno-prywatne - wtóruje mu Paweł Kosmala.
I dodaje: - Legia swoją grą promuje Warszawę w Polsce i na świecie.
Partnerstwo publiczno-prywatne gdzie strona publiczna wykłada 400 milionów a strona prywatna 10 milionów? Chyba nie do końca.
2 komentarze:
Promocję Legii znamy z Wilna. Tam dobrze kibice wypromowali Warszawę na meczu z Vetrą :)
Nie ważne czy mówią dobrze czy źle ważne że mówią? No ale cóż ...
Opowiem Wam pewną historię mającą pewnien związek z tą powyżej. W 2001 roku Wojskowa Akademia Techniczna poprzez Fundację Rozwoju Edukacji i Techniki utworzyła niepaństwową szkołę wyższą pod nazwą Szkoła Wyższa Warszawska. Miała być własnoscią społeczną. Szkołę tę finansowało misto Warszawa ( wówczas Gmina Warszawa Bemowo ) w kwocie 750.000 zł. W 2004 r. szkołę oddano w prywatne ręce byłego pracownika WAT Roberta Gmaja, który stał się jej założycielem, czytaj jedynym właścicielem. W ten sposób uwłaszczył się na pieniadzach miasta. HGW mimo, że zna sprawę nie zrobiła nic aby odzyskać społeczne pieniądze. ladne gospodarowanie warszawskimi pieniędzmi - prawda. Dlaczego tak jest ? Syn tej osoby jest doradcą Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Więcej możecie poczytać na www.sww.freewebweb.com . Miłej lektury. Pozdrawiam
Prześlij komentarz
Uwaga: Komentarze nie są moderowane (poza wyjątkowymi przypadkami), ale proszę pamiętać, że każdy bierze odpowiedzialność za treść swoich wpisów.