Dla większości osób, które nie traktują wszystkiego, co napisze Gazeta Wyborcza jako prawdy objawionej, wnioski z tego wpisu nie będą jakimś wyjątkowym odkryciem.
Warto jednak od czasu do czasu punktować gazetę, która w swoich artykułach stosuje różne standardy dla jednej władzy i dla innej.
W piątkowej Wyborczej wielkie oburzenie. PiS w Warszawie przydziela zaufanym działaczom posady w państwowych spółkach. Śledczy Dominika Olszewska, Jan Fusiecki napisali artykuł na pierwszą stronę Gazety Stołecznej.
Mamy w artykule anonimowego pracownika, który wraża swoje oburzenie, analizę jak dzielono posady i wywiady z oskarżonymi samorządowcami.
Być może oburzenie jest słuszne. Jednak czytając ten artykuł przypomniałem sobie jak Gazeta Wyborcza potraktowała inny przypadek przyznawania zaufanym działaczom partyjnym posad w miejskich spółkach. Tylko wtedy chodziło o Platformę i LiD.
Kiedy w połowie lutego Rzeczpospolita opisała obsadzanie prominentnych działaczy PO w radach nadzorczych spółek miejskich, Wyborcza nie napisała ani słowa.
Dopiero po trzech tygodniach, kiedy ogłoszony został werdykt Trybunału Konstytucyjnego korzystny dla HGW, Wyborcza odkryła kolesiostwo Platformy.
Ale nie poświęciła tej sprawie artykułu na pierwszej stronie. Gdzieś dalej przytoczyła nazwiska kilku działaczy nie pytając ich tak jak w przypadku sprawy Dipservice, jakie mają kompetencje, aby zasiadać w miejskich spółkach. Zapytała tylko Jarosława Jóźwiaka o jego zdanie ("Na pewno nie są to osoby pozbawione kompetencji").
Identyczny mechanizm zastosowano opisując sprawę w której posądzono o faworyzowanie byłego szefa ochrony HGW w konkursie na szefa Straży Miejskiej.
Ta sprawa zasłużyła w Wyborczej na szóstą stronę (podobieństwo z taśmami Oleksego?), malutki artykulik będący skrótem z Rzeczpospolitej. A jego autorem też jest Jan Fusiecki. Żadnych pytań, żadnego śledztwa dziennikarskiego, aby ustalić, dlaczego pozostali kandydaci w dziwny sposób wycofali się przed ostatnią rozmową przed komisją.
I tu synekury i tu synekury. Ale sposób prezentacji inny.
Warto jednak od czasu do czasu punktować gazetę, która w swoich artykułach stosuje różne standardy dla jednej władzy i dla innej.
W piątkowej Wyborczej wielkie oburzenie. PiS w Warszawie przydziela zaufanym działaczom posady w państwowych spółkach. Śledczy Dominika Olszewska, Jan Fusiecki napisali artykuł na pierwszą stronę Gazety Stołecznej.
Choć partia Jarosława Kaczyńskiego straciła władzę w Warszawie, w najlepsze trwa przydzielanie synekur zaufanym. Kwiat stołecznego PiS szczególnie upodobał sobie państwowy Dipservice, jedną z najzasobniejszych firm w gestii swojego wojewody.Źródło: Dominika Olszewska, Jan Fusiecki, Drużyna PiSservice - tak dorabiają działacze, Gazeta Wyborcza - Stołeczna, link do strony.
- To tłusty kąsek, na który rzuciła się wpływowa frakcja partii rządzącej - mówi pracownik Dipservice. Szef PiS w Warszawie Maciej Więckowski jest w Dipservice szefem biura organizacyjnego.
Główny dyrektor firmy Maciej Jankiewicz to radny PiS na Targówku. Paweł Przychodzeń, działacz PiS i wysoki urzędnik w kancelarii premiera, oraz Artur Marczewski, PiS-owski burmistrz Pragi-Północ, siedzą w radzie nadzorczej Dipservice. W radzie nadzorczej Kaskady, spółki-córki Dipservice, zasiada Jarosław Jankowski, PiS-owski radny województwa.
Mamy w artykule anonimowego pracownika, który wraża swoje oburzenie, analizę jak dzielono posady i wywiady z oskarżonymi samorządowcami.
Być może oburzenie jest słuszne. Jednak czytając ten artykuł przypomniałem sobie jak Gazeta Wyborcza potraktowała inny przypadek przyznawania zaufanym działaczom partyjnym posad w miejskich spółkach. Tylko wtedy chodziło o Platformę i LiD.
Kiedy w połowie lutego Rzeczpospolita opisała obsadzanie prominentnych działaczy PO w radach nadzorczych spółek miejskich, Wyborcza nie napisała ani słowa.
Dopiero po trzech tygodniach, kiedy ogłoszony został werdykt Trybunału Konstytucyjnego korzystny dla HGW, Wyborcza odkryła kolesiostwo Platformy.
Ale nie poświęciła tej sprawie artykułu na pierwszej stronie. Gdzieś dalej przytoczyła nazwiska kilku działaczy nie pytając ich tak jak w przypadku sprawy Dipservice, jakie mają kompetencje, aby zasiadać w miejskich spółkach. Zapytała tylko Jarosława Jóźwiaka o jego zdanie ("Na pewno nie są to osoby pozbawione kompetencji").
Identyczny mechanizm zastosowano opisując sprawę w której posądzono o faworyzowanie byłego szefa ochrony HGW w konkursie na szefa Straży Miejskiej.
Ta sprawa zasłużyła w Wyborczej na szóstą stronę (podobieństwo z taśmami Oleksego?), malutki artykulik będący skrótem z Rzeczpospolitej. A jego autorem też jest Jan Fusiecki. Żadnych pytań, żadnego śledztwa dziennikarskiego, aby ustalić, dlaczego pozostali kandydaci w dziwny sposób wycofali się przed ostatnią rozmową przed komisją.
I tu synekury i tu synekury. Ale sposób prezentacji inny.
11 komentarzy:
Przepraszam, ale co w tym dziwnego? Miałeś kiedykolwiek jakiekolwiek złudzenia co do rzetelności gw?
Dlatego wpis zaczyna się od zdania:
"Dla większości osób, które nie traktują wszystkiego, co napisze Gazeta Wyborcza jako prawdy objawionej, wnioski z tego wpisu nie będą jakimś wyjątkowym odkryciem."
Ja mogę nie mieć złudzeń, ale może ci którzy mają potrzebują konkretnych przykładów.
ci, którzy wierzą w "informacje" z GW to chyba i tak są odporni na jakiekolwiek konkretne przykłady
Gazeta wyborcza jest dla ludzi niepotrafiących samodzielnie myśleć. Papkę informacyjna trzeba im spreparowac i podać. Uwirzą w najwieksze głupoty, nawet o zagrożonej demokracj... A ci dziennikarze sledczy z Wyborczej na poczatku dochodzenia mają wynik, a później przygotowują "fakty potwieredzające".
Ludzie, co by nie zarzucać GW to jedyna sensowna gazeta, a że czasami przegina - no coż myślą, że robią to w imię słusznej sprawy.
Chyba nie powiecie, że Dziennik, Wprost, Rzeczpospolita czy inne rewolucyjno-propagandowe tuby da się w ogóle przeczytać?
"Chyba nie powiecie, że Dziennik, Wprost, Rzeczpospolita czy inne rewolucyjno-propagandowe tuby da się w ogóle przeczytać?"
Da się czytać :)
Jak na propagandową tubę to "Dziennik" dość krytycznie relacjonuje dzialania obecnej wladzy:)
I tak - "Dziennik", "Wprost" i "Rzepę" da się czytać, w przeciwieństwie do "GW", "Newsweeka" (od niedawna) czy "Polityki". Nawet "Przekrój" został popsuty:( /po przenosinach z Krakowa do Wawy/
"Chyba nie powiecie, że Dziennik, Wprost, Rzeczpospolita czy inne rewolucyjno-propagandowe tuby da się w ogóle przeczytać?"
Powiemy.
A wyjaśnisz np. dlaczego tygodnik, który wygrzebał sprawę prawa jazdy byłego wojewody nazywasz tubą rewolucyjno-propagandową? To samo pytanie dotyczy pozostałych dwóch tytułów.
"GW", "Newsweeka" (od niedawna) czy "Polityki"
GW czytam bo "język wroga trzeba znać":), ale już do Newsweek'a, Polityki czy Przekroju nie zbliżam się.
Jeżeli chodzi o "rewolucyjno - propagandowe tuby" to przecież, żadna z wymienionych nie cofa się ani o krok w krytyce rządu (od czasu do czasu).
Taki był efekt dzielenia dziennikarzy na reżimowych i słusznych. Nikt nie chce być posądzonym o bycie reżimowym.
to proste jak budowa cepa... GW popiera HGW ponieważ w HGW zawiera się skrót GW czyli czują się częścią... bufetu xO
@jaform,
genialnie proste. Jak budowa cepa, oczywiście :)
Prześlij komentarz
Uwaga: Komentarze nie są moderowane (poza wyjątkowymi przypadkami), ale proszę pamiętać, że każdy bierze odpowiedzialność za treść swoich wpisów.