Może powinienem wziąć przykład z Andrzeja Celińskiego i wydać ryk oburzenia na kolejny opis praktyk w zatrudnianiu aktywistów Platformy na stanowiskach w instytucji powołanej przez urząd marszałkowski.
W końcu w artykule Gazety Wyborczej Partyjni fachowcy z Platformy i PSL-u można znaleźć: polityczne nominacje, dziwne konkursy wygrywane przez partyjnych aktywistów, obniżanie oczekiwań wobec kandydatów np. znajomości języków obcych (instytucja zajmuje się rozdzielaniem funduszy europejskich) tak, aby nie było problemów z zatrudnieniem swoich kolegów.
Ale co można więcej napisać po przeczytaniu takiej wypowiedzi:
Bo przecież "Widocznie w naszej partii jest wielu fachowców" to prawie jak moje ulubione "Liczy się wyłącznie kryterium fachowości, a to, że prawdziwi fachowcy są związani z PO, potwierdza tylko ich fachowość. Przynależność do PO jest najwyższym stopniem zawodowej specjalizacji." (za Maciejem Rybińskim, który pisał o SLD).
I jak tu się oburzać, kiedy jest tak zabawnie?
Kilka uwag na marginesie.
Po pierwsze nikt nie powinien uwierzyć w to, że Gazeta Wyborcza w ostatnim czasie przejrzała na oczy i zaczęła twardo rozliczać Platformę. W moim przekonaniu zgodnie z linią Gazety gra idzie o POLiD po wyborach, ale im silniejszy LiD tym bardziej będzie się liczył głos samej Gazety (mamy tego próbkę w wymuszaniu przez GW decyzji o rządzie tymczasowym).
Dlatego spodziewałbym się więcej artykułów, które będą stawiać Platformę w nie najlepszym świetle, aby LiD miał większe szanse. Zapewne część zarzutów będzie słuszna, ale trzeba je odczytywać w szerszym kontekście.
O pewnej zmianie podejścia można przeczytać w komentarzu, pod którym podpisał się Michał Suliborski (jeden z bohaterów tekstu) na forum Gazety. Zarzuca on autorce artykułu:
Jako czytelnik prasy rozumiem autoryzacje wywiadów, ale autoryzację całych tekstów przez funkcjonariuszy partyjnych? Tych nieprzychylnych artykułów o kolesiostwie też? Ciekawa praktyka.
W końcu w artykule Gazety Wyborczej Partyjni fachowcy z Platformy i PSL-u można znaleźć: polityczne nominacje, dziwne konkursy wygrywane przez partyjnych aktywistów, obniżanie oczekiwań wobec kandydatów np. znajomości języków obcych (instytucja zajmuje się rozdzielaniem funduszy europejskich) tak, aby nie było problemów z zatrudnieniem swoich kolegów.
Ale co można więcej napisać po przeczytaniu takiej wypowiedzi:
W placówce odnajdujemy też innego młodego polityka PO Michała Suliborskiego, radnego PO na Pradze-Południe i byłego asystenta posła PO Grzegorza Dolniaka. Jako specjalista zarabia ponad 4 tys. zł.Źródło: Dominika Olszewska, Jan Fusiecki, Partyjni fachowcy z Platformy i PSL-u, Gazeta Wyborcza Stołeczna, link do strony.
- Szczerze mówiąc, pracuje tu ze mną kilku moich przyjaciół z Platformy. Ale naprawdę nie jest tu nas tak strasznie dużo. Widocznie w naszej partii jest wielu fachowców - komentuje Suliborski.
Bo przecież "Widocznie w naszej partii jest wielu fachowców" to prawie jak moje ulubione "Liczy się wyłącznie kryterium fachowości, a to, że prawdziwi fachowcy są związani z PO, potwierdza tylko ich fachowość. Przynależność do PO jest najwyższym stopniem zawodowej specjalizacji." (za Maciejem Rybińskim, który pisał o SLD).
I jak tu się oburzać, kiedy jest tak zabawnie?
Kilka uwag na marginesie.
Po pierwsze nikt nie powinien uwierzyć w to, że Gazeta Wyborcza w ostatnim czasie przejrzała na oczy i zaczęła twardo rozliczać Platformę. W moim przekonaniu zgodnie z linią Gazety gra idzie o POLiD po wyborach, ale im silniejszy LiD tym bardziej będzie się liczył głos samej Gazety (mamy tego próbkę w wymuszaniu przez GW decyzji o rządzie tymczasowym).
Dlatego spodziewałbym się więcej artykułów, które będą stawiać Platformę w nie najlepszym świetle, aby LiD miał większe szanse. Zapewne część zarzutów będzie słuszna, ale trzeba je odczytywać w szerszym kontekście.
O pewnej zmianie podejścia można przeczytać w komentarzu, pod którym podpisał się Michał Suliborski (jeden z bohaterów tekstu) na forum Gazety. Zarzuca on autorce artykułu:
Chodzi mi również o to, że jak wspomniałem na wstępie, nie zadzwoniła Pani do mnie ponownie - choć mi to zadeklarowała – ani nie przedstawiła Pani (nawet nie przeczytała) tekstu do autoryzacji, choć np. Pani redakcyjny kolega Krzysztof Śmietana (nie mi osobiście, ale moim kolegom) nie miał z tym nigdy problemu.Źródło: Link do strony.
Podsumowując Pani Dominiko, przykro mi bardzo, ale uważam Panią, za osobę, nierzetelną, nieuczciwą i niegodną zaufania. Więcej z Panią rozmawiać nie będę.
Jako czytelnik prasy rozumiem autoryzacje wywiadów, ale autoryzację całych tekstów przez funkcjonariuszy partyjnych? Tych nieprzychylnych artykułów o kolesiostwie też? Ciekawa praktyka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: Komentarze nie są moderowane (poza wyjątkowymi przypadkami), ale proszę pamiętać, że każdy bierze odpowiedzialność za treść swoich wpisów.