6 lip 2010

Spadek dochodów Warszawy, czyli "sytuacja bez precedensu w polskim samorządzie".

Pod koniec kwietnia, kiedy dyskutowano nad absolutorium za rok 2009, Pani Prezydent Gronkiewicz Waltz przedstawiała Warszawę, jako najbezpieczniejsze miejsce na "zielonej wyspie na europejskim oceanie kryzysu."

Tydzień temu opublikowano założenia do projektu budżetu m. st. Warszawy na rok 2011, które zostały solidarnie przemilczane w mediach. Okazuje się, że ta wyspa nie jest taka zielona.

Fragment dotyczący znaczącego spadku dochodów budżetu:
(...) Skutki osłabienia koniunktury nadal oddziałują negatywnie na realizację planu dochodów budżetowych. Kolejna weryfikacja budżetu dotyczy końca I półrocza 2010 r. Pomimo oznak stopniowego wychodzenia ze spowolnienia i poprawy wskaźników obrazujących stan koniunktury, dochody podatkowe wykazują tendencję spadkową wobec planowanych, a także po raz pierwszy w takiej skali w stosunku do uzyskanych w analogicznym okresie ubiegłych lat. Największy ubytek dotyczy dochodów z tytułu udziału w podatku dochodowym od osób prawnych, które zmniejszyły się w tym okresie o 43%. Spadek w dochodach z udziału w podatku dochodowym od osób fizycznych wynosi 12% i w dochodach z podatku od czynności cywilno-prawnych - o 25%. To sytuacja bez precedensu w polskim samorządzie.

Utrzymujący się od początku bieżącego roku spadkowy trend w dochodach podatkowych stanowi ryzyko dla realizacji tegorocznego planu dochodów oraz dla prognozy budżetowej na następne lata. Przewiduje się, że dochody Miasta bezpośrednio związane z koniunkturą ulegną dalszemu ograniczeniu w latach 2010-2014 w stosunku do prognoz wcześniejszych łącznie o blisko 1 mld zł.

W związku z negatywnym trendem uwarunkowań zewnętrznych oddziałujących na dochody proces wydatkowania środków budżetowych podlega w dalszym ciągu wzmożonej kontroli. Podjęte działania z zakresu dyscypliny i ograniczania wydatków bieżących przyniosą skutek w wysokości około 1,7 mld zł w najbliższych latach. Istotnym źródłem generowania oszczędności w wydatkach pozostają podobnie jak w ubiegłym roku niższe koszty realizacji zadań inwestycyjnych w wyniku konkurencji cenowej utrzymującej się na skutek gorszej koniunktury na rynku budowlanym.
Z ciekawością poczekam na szczegóły ograniczenia wydatków bieżących.

Założenia do projektu budżetu m.st. Warszawy na rok 2011 są dostępne tutaj.

8 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Warszawie spadły nie tylko dochody. Spadło też poparcie dla prezydenta miasta i resztki nadziei. Za to koszmarnie wzrosły długi miasta i liczba urzędników w mieście. Wzrosła urzędnicza pycha, obłuda, cynizm i bezkarność. Mieszkańcom wzrosły wszelkie opłaty i obciążenia. Wzrosła drożyzna w mieście i poczucie zagrożenia, że wszystko może zrobić z człowiekiem jakiś niedouk urzędnik. I wreszcie, że każde korupcjogenne i złe prawo miejscowe, będzie w tym mieście przegłosowane przez jego radę. Bo to nie jest rada mieszkańców miasta. To jest rada urzędników miasta. I szykuje się, żeby tą służalczą rolę udoskonalić w następnej kadencji samorządowej. Hasło " rządzimy miastem sami" znaczy tak naprawdę, że miastem będzie rządziła partia. To takie znajome. Trzeba zgłaszać i wybierać rzeczywistych działaczy lokalnych a nie aparatczyków partyjnych. Trzeba się bronić. Miasto jest prawie gotowe na pożarcie. Nie powinna nas pożreć żadna partia. Żadna, żadna, żadna.....Rady dzielnic i rada miasta to tylko przechowalnie tych, którzy pchają się do sejmu i w ministry. To grupy bardzo posłusznych swojej partii ludzi. Oni nawet nie czytają uchwał, za którymi glosują. Im partia mówi, jak mają głosować.

Anonimowy pisze...

cóż takiego dziadostwa dawno nie widziałem - brak metra, obwodnicy, dobrych dróg dojazdowych (autostrad, ekspresowych), lotnisko jak w Pcimiu dolnym w centrum miasta, wszelkie inwestycje ciągnące się w nieskończoność albo cały czas przesuwane, inwestycje absurdalne i nikomu nie potrzebne
oby wawa szybko straciła swą centralną pozycję, oby firmy jak najszybciej się z tego grajdoła wyniosły i wtedy zobaczymy jak będzie się czuła HGW ze swoim Walterem i Solożem jak nikt w tym syfie nie będzie chciał żyć/inwestować

Anonimowy pisze...

W odpowiedzi na komentarz z 9:10

"Nie przenoście nam stolicy do Krakowaaa...".

Żal mi Warszawiaków, ale "Sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało..."

Może mieszkańcy stolicy kiedyś wyciągną wnioski i oszustów pożegnają serdecznym kopem w sempiternę?

Anonimowy pisze...

Dzisiejsza GW

Przypomnieli sobie o mandatach sprzed lat. Trzeba płacić.

Kilkadziesiąt tysięcy osób dostało już wezwania do zapłaty za parkowanie bez biletu w płatnej strefie. I dostaną kolejni. Niektóre dotyczą przewinień sprzed sześciu lat.

Opłaty ściąga Zarząd Dróg Miejskich. Jedno przewinienie kosztuje 50 zł. - Dostałem niedawno pismo odnośnie parkowania. Były w nim wyszczególnione miejsce, data i godzina. Uzbierało się tego 2,7 tys. Większość tych mandatów jest z 2004 r. Nie zapłaciłem, liczyłem na przedawnienie, ale dostałem kolejne pismo, że urząd skarbowy wsiadł mi na konto firmowe - relacjonuje jeden z forumowiczów Gazeta.pl .

Inna internautka: - Dostałam wezwanie do zapłaty za nieopłacony postój z czerwca 2004 r. Nie pamiętam, abym kiedykolwiek znalazła mandat za wycieraczką. Szok.

- Takich zaległych wezwań do zapłaty do tej pory wysłaliśmy ponad 34 tys. Do wielu osób wielokrotne - mówi Adam Sobieraj z ZDM. Wylicza, że rekordziści winni są miastu za parkowanie nawet 5 tys. zł. Łącznie z zaległych biletów w kasie miasta brakuje aż 12 mln 968 tys. zł.

Czy mandaty z 2004 r. nie przedawniają się? Drogowe tracą ważność po trzech latach, a według ordynacji podatkowej fiskus może ścigać nas za podatki pięć lat. - Wszystko przez perypetie z ustawą o drogach publicznych. W jej pierwszej wersji nie zapisano, że rady gmin i miast mają prawo ustalać stawki za parkowanie. Mimo to rady je uchwalały. W 2005 r. Sejm ustawę poprawił. I przyznał radom prawo do uchwalania opłat za postój, w tym nie wyższej niż 50 zł "opłaty dodatkowej" za niewykupienie biletu - wyjaśnia Adam Sobieraj z ZDM. - Z punktu widzenia prawa nie jest to mandat, bo nie podlega pod kodeks wykroczeń. A pytane przez nas Ministerstwo Finansów uznało, że opłata dodatkowa nie jest też podatkiem. Nie interesuje więc fiskusa i nie przedawnia się po pięciu latach.

I dodaje, że ZDM nie odstąpi od egzekwowania opłat dodatkowych. Najbardziej opornych będzie odwiedzał komornik.

http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34889,8113794,Przypomnieli_sobie_o_mandatach_sprzed_lat__Trzeba.html

Żenujący jest taki sposób łatania tragicznie wielkiej dziury w budżecie miasta.
Podziękujmy tej szczupłej brunetce przy najbliższych wyborach.

Anonimowy pisze...

"Nie zapłaciłem, liczyłem na przedawnienie, ale dostałem kolejne pismo, że urząd skarbowy wsiadł mi na konto firmowe"

no straszne. Złodziej chciał okraść miasto i miasto mu się do dupy dobrało...

Anonimowy pisze...

hania jest spoko lubie ją :) zawsze czytam wasze pełne jadu zeznania,, ahh pozdrawiam

Anonimowy pisze...

za co ją lubisz?

Oth

Anonimowy pisze...

Bo występuje w telewizji, odnawia się w Duchu Świętym i należy do PO.

Prześlij komentarz

Uwaga: Komentarze nie są moderowane (poza wyjątkowymi przypadkami), ale proszę pamiętać, że każdy bierze odpowiedzialność za treść swoich wpisów.